Recenzja książki: Timothy Snyder, O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku, Znak Horyzont, Kraków 2017, stron 127
To kieszonkowy podręcznik obrony przed tyranią. Forma książki jest celnie dopasowana do intencji autora, wyrażonej w prologu:
„Przekonanie, że nasze demokratyczne dziedzictwo automatycznie chroni nas przed takimi zagrożeniami [tyranią, przyp. PL], może być kuszące. To błędny odruch. Nasza własna tradycja wymaga studiowania historii, aby móc pojąć najgłębsze źródła tyranii i zastanowić się nad tym, jak należy na nią reagować” (s. 12).
Przed II wojną światową demokracje padały jak muchy. Po drugiej wojnie już tak nie było, a po upadku ZSRR i bloku wschodniego ideolodzy liberalizmu głosili (F. Fukuyama) nawet koniec historii wierząc, że walka o ład demokratyczny dobiegła końca. Niestety nie! Wielu teoretyków polityki nawoływało od lat do opamiętania i powrotu obywateli do praktykowania demokracji i nie tracenia wiary w jej możliwości (R. Dahrendorf, B. Barber, Ch. Tylor i wielu innych). Doświadczenia historyczne bezwzględnie przecież dowodzą, że nie ma reżimu korzystniejszego dla obywateli niż demokracja, bowiem tylko wtedy mają oni na władzę wpływ. Tymczasem wzrost skali problemów ożywił populistów i zawiało grozą! Robią to, czym każda władza karmi się najbardziej – pożerając wolności obywatelskie, radykalizując nastroje społeczne… Tym łatwiej to przychodzi, że obywatele słabną, są podzieleni, tracąc wiarę w siłę i efektywność demokracji naiwnie ufając w podaną im pożywkę populizmu.
Głos Timothy Snydera jest ważnym wkładem w alarmy wzywające do opamiętania. Wkładem prostym, zrozumiałym dla każdego, kto tylko zechce poczytać i pomyśleć. Bo przecież ład demokratyczny łatwo stracić, ale jego odzyskanie trwać może pokolenia!
Tytułowe dwadzieścia lekcji to odwołanie się do „nauczycielki życia”, by uzasadnić potrzebę obywatelskiej czujności, aktywności i nieposłuszeństwa. Książka jest też formą popularyzacji wiedzy historycznej w interpretacji bieżącej polityki, doświadczanej coraz dalej idącymi pokusami totalności karmionymi bezkarnie ideowym prostactwem. Pierwotnie napisana jako przestroga po zwycięstwie wyborczym D. Trumpa w USA, nabrała uniwersalnego wymiaru stając się konieczną lekturą dla naiwnie wierzących w zbawczą moc obietnic i przestrogą dla biernych. Mimo, że nie zawiera głębszych wyjaśnień może być szansą na zrozumienie działań politycznych, szczególnie tym czytelnikom, którzy ignorowali dotąd praktykowanie demokracji i stracili wiarę w jej możliwości i korzyści społeczne.
„Bohater powieści Davida Lodge’a mówi, że kochając się ostatni raz, nie wiesz, że ten jest ostatni. Podobnie jest z wyborami” (s. 29).
Książka bardzo nadaje się do wykorzystania w dydaktyce wiedzy o społeczeństwie i historii oraz działań organizacji pozarządowych. Polecam!