Od czasów pierwszego kontaktu ze szkołą pamiętam swoje ambiwalentne wrażenia związane z prymusami. Z jednej strony podziwiałem, z drugiej – byłem bardzo zniesmaczony! Podziwiałem pamięć, bezgraniczną gotowość poświęcenia czasu na naukę i specyficzne podporządkowanie oczekiwaniom szkolnym. Byłem zniesmaczony i oszołomiony skalą uległości i serwilizmu.
Kolega z ławki był autentycznie świetny z matematyki. Nie byłem w stanie mu dorównać! Nawet kiedy postanowiłem poświęcić matematyce więcej czasu i uwagi, ledwie osiągałem poziom ogólnych oczekiwań. On był zawsze lepszy, mój podziw więc był autentyczny dla jego zdolności. Większość jednak moich kolegów i koleżanek, którzy osiągali lepsze ode mnie wyniki – mierzone ocenami – to byli ludzie, którzy ostentacyjnie podlizywali się swoją mechaniczną pamięcią oczekiwaniom nauczycieli. Ci z kolei mieli ułatwione zadanie, wierząc bezkrytycznie w siłę swoich mocy dydaktycznych. Sam czułem niedosyt! Nie oczekiwano ode mnie niczego więcej ponad bierne odtwarzanie zadawanych treści. Jedynym wyjątkiem były prace ręczne (zajęcia praktyczno-techniczne) oraz występy artystyczne! Tam liczyło się to, co realnie potrafię i umiem pokazać. A nawet więcej – mogłem wykazać się inicjatywą!
Czytaj dalej →